Wielka Sala

Wielka Sala, jak sama nazwa wskazuje, jest obszerna i długa na kilkadziesiąt stóp. W zależności od okazji jest miejscem, w którym np. uczniowie i nauczyciele spożywają posiłki lub w której uczniowie piszą ważne egzaminy. Odgrywając rolę stołówki w Wielkiej Sali rozstawianych jest pięć stołów - cztery dla uczniów poszczególnych hogwarckich domów oraz jeden dla kadry nauczycielskiej. Sklepienie Wielkiej Sali jest zaczarowane - zamiast sufitu zebrani w niej widzą niebo odzwierciedlające aktualną pogodę panującą na zewnątrz zamku.
Wielka Sala służy przede wszystkim jedzeniu posiłków. Pod Wielką Salą, w podziemiach, znajduje się kuchnia mająca taki sam układ stołów i taką samą wielkość, co Wielka Sala. Oprócz posiłków w tym pomieszczeniu odbywały się również: egzaminy, ceremonie przydziału, bale (takie jak bożonarodzeniowy), lekcje teleportacji i klub pojedynków. Wielka Sala odegrała znaczną rolę podczas drugiej bitwy o Hogwart - znoszono tu zmarłych i rannych.

________________________________________________________

Sophie z lizakiem w ustach weszła do Wielkiej Sali. Sama nie wiedziała, dlaczego kupiła sobie kilka tych mugolskich lizaków, ale musiała przyznać, że były bardzo dobre.
Podniosła wzrok z książki i rozejrzała się po sali. Nic ciekawego jak zwykle się nie działo i oczywiście nikogo kogo znała nie było. Nawet jej siostry. Sophie nie miała dużo przyjaciół. Niektóre osoby uważały ją za jakiegoś potwora przez jej okropnie jasną cerę. Pewnego razu usłyszała jak dziewczyny z trzeciej klasy nazywały ją wampirem. Może i mieli trochę racji. Była, ale nie miała zamiaru nikogo zabijać.... jeszcze.
Uśmiechnęła się sama do siebie i schowała książkę, którą czytała do torby. Ruszyła bardzo powolnym krokiem w stronę stołu ślizgońskiego.

- Hej, Sophie!
Radosny krzyk Nicole rozniósł się po wielkiej sali. Pół szkoły przeszukała w poszukiwaniu któregoś z przyjaciół, a wystarczyło wejść jedynie do tego pomieszczenia. Następnym razem musi trochę pomyśleć.
- Co tam u Ciebie? - spytała kiedy była obok niej.

- Hej, Nicole - odpowiedziała siadając za stołem. - U mnie dobrze a u Ciebie?

Lily jak zawsze trochę oderwana od rzeczywistości i pogrążona we własnych myślach weszła do Wielkiej Sali skupiona na tasowaniu talii kart, w bardzo dziwny, skomplikowany sposób. Na chwilę oderwała od nich swój wzrok by spojrzeć na zaczarowane sklepienie, które jak na złość kolejny dzień z rzędu mieniło się kroplami deszczu.
No ile jeszcze? Ja potrzebuję boiska!
Odetchnęła cicho i powlokła się w stronę świecącego pustkami stołu krukonów. Zatrzymała się jednak w pół kroku, widząc, że nie jest sama. Dwie ślizgonki rozmawiały ze sobą na drugim końcu sali. Obserwowała je przez chwilę, po czym ruszyła w ich stronę.
Co mogą mi zrobić dwie ślizgonki? Przecież ślizgoni to też ludzie, chyba, poza tym nie mam nic lepszego do roboty
-Ekhem, Cześć, macie może dzisiejszego Proroka? - zagaiła nieśmiało

Spojrzała na dziewczynę i nic się nie odzywając zajrzała do torby. Nie była pewna czy sama ma lub bo co to robi. Mogłaby odmówić, ale taka dzisiaj była za miła. Po krótkiej chwili szukania wyjęła jakąś gazetę. Przeczytała tytuł i uśmiechnęła się.
- Masz. To chyba dzisiejszy - podała dziewczynie

-Dzięki - powiedziała biorąc gazetę z rąk ślizgonki - a, właśnie - Lily trzymając w lewej ręce gazetę, a w prawej karty, wysunęła dwoma palcami jedną z talii i pokazała dziewczynie - To o niej pomyślałaś, gdy zauważyłaś co trzymam - sekundę później karta zniknęła z powrotem w jej dłoni
Krukonka uśmiechnęła się i spojrzała na pierwszą stronę Proroka Codziennego. Nie zdziwiło jej to co tam zobaczyła. "Kolejne ataki wilkołaków w Kornwalii - piątka dzieci wśród poszkodowanych". Ostatnio takie zdarzenia przeszły do porządku dziennego.
-A wystarczyłoby żeby przed pełnią pili eliksir - mruknęła i przerzuciła kilka stron w poszukiwaniu działu sportowego.

- Jeśli mają ten eliksir - skomentowała cicho wypowiedź krukonki. Wyjęła ponownie książkę z torby, którą czytała. Odnalazła szybko stronę i pogrążyła się w czytaniu. Coś ostatnio cicho było, jeśli tak będzie do końca roku szkolnego to zdąży wszystkie książki z biblioteki przeczytać. To już jej druga i nawet sama nie wiedziała o czym to jest. Wzięła pierwszą lepszą z brzegu nawet nie patrząc na tytuł.

-Wiesz, zawsze mogą się zgłosić do świętego Munga, a ci tutaj - dziewczyna stuknęła palem w rozmazany kształt uciekającego wilkołaka - oni często robią to nawet nie pod wpływem przemiany, ale z czystej chęci mordu - odparła spokojnym, analitycznym tonem.
Lily rozejrzała się po sali. Zupełnie pustej sali. Po czym usiadła na ławce przy stole puchonów, na przeciwko ślizgonek. I za przykładem jednej z nich zatopiła się w lekturze.

Rozejrzała się po dziewczynach i sięgnęła po ciastko, które znajdowało się na stole.
- Ja bym na ich miejscu wstydziła się iść do Świętego Munga i prosić o eliksir. Patrzyliby się na mnie ze strachem, że za chwilę na nich napadnę - zaśmiała się - ale z drugiej strony to fajnie tak kogoś przestraszyć, ale nie do zawału - skrzywiła się.
Westchnęła i zjadła ciastko
- Sophie, znajdzie się w Twojej torbie jakaś gazetka lub książka. Nie pogardzę również lizakiem - uśmiechnęła się

Zajrzała szybko do torby.
- Nie, nic nie mam. Dobra ja pójdę już do pokoju wspólnego. Do zobaczenia później
Zerwała się szybko z ławki i szybko wyszła z sali.

-Twoja...! - krzyknęła za niemal wybiegającą z sali dziewczyną - ...Gazeta - dodała patrząc jak ta znika za rogiem.
Odetchnęła cicho, zastanawiając się nad nagłym zniknięciem ślizgonki, po czym ponownie rozejrzała się po sali.
Nie wiem czy siedzenie tutaj ma sens
Ponownie wyjrzała przez okno, za którym właśnie zabłysnął piorun.
-Hm, może jeszcze chwilę zostanę - mruknęła do siebie

Też była zdziwiona nagłym wyjściem przyjaciółki, ale po chwili jej się coś przypomniało.
- Pewnie Adam wrócił - powiedziała bardziej do siebie niż do kogoś. Nie wiedziała czemu, ale zrobiło jej się trochę smutno, ale szybko odrzuciła te myśli.
Spojrzała na krukonkę
- Daj tą gazetę. Podam jej później.

Odwróciła się w stronę Nicole i oddała jej Proroka.
-Na szóstej stronie jest wywiad z Myron'em Wagtail'em, wiesz, wokalista "Fatalnych Jędz". Podobno mają być w Londynie za miesiąc - Dodała
Milczała przez chwilę, po czym zapytała:
-Myślisz, że ktoś się jeszcze dziś pojawi?

[ od dzisiaj jestem krukonką xD ]

Spojrzała na dziewczynę i wzięła gazetę. Zamyśliła się trochę.
- Mogą tu jeszcze przyjść, ale wątpię. Jak ja byłam w Slytherinie to prawie cały czas siedziałam przy kominku. Ciepło i w ogóle. Znając Sophie to może tu jeszcze przyjść tylko nie wiem co z Adamem i resztą - uśmiechnęła się.

Lily zaśmiała się.
-Teraz będziesz musiała się przyzwyczaić do chłodu krukońskiej wieży, ale przynajmniej widoki są fajne, no jeśli oczywiście w ogóle uda ci się dostać do środka! Niczym ciocia dobra rada, polecam pięć razy sprawdzić czy wszystko wzięłaś przed wyjściem, te zagadki są czasem okropne.

Uśmiechnęła się
- Byłam w końcu w Slytherinie, a tam ceni się spryt. Mam nadzieję, że poradzę sobie ze zagadkami. Gorzej będzie chodzić po tych schodach w górę i na dół. Męczarnia, ale przynajmniej schudnę, bo ostatnio lekko przytyłam - powiedziała i spojrzała na już swoją lekko obcisłą bluzkę.

-Dlatego krukoni będą w tym roku na szczycie tabeli rozgrywek quidditcha, dbamy o formę nawet próbując dostać się do dormitorium - zaśmiała się
Lily miała już dość siedzenia w jednym miejscu. Mimo tego, że nawet polubiła nowo poznaną krukonkę, coś w jej wnętrzu wciąż domagało się przerwania nudy i zajęcia się czymś bardziej pożytecznym. Dziewczyna wstała z ławki i przesunęła się lekko do przodu.
-Wiesz co? Jeśli nikt nie ma zamiaru się tu pojawić, a błonia nadal wydają się hm, mało dostępne...- Lily szybkim ruchem wyjęła różdżkę z kieszeni spodni i wywijając nią dziwny zawijas, szepnęła coś cicho.
Chwilę potem jej stopy oderwały się od podłogi na kilka centymetrów, by w końcu unieść się około półtora metra nad ziemią. Krukonka zrobiła przewrót w powietrzu, po czym zawisła nad salą.
-Trzeba sobie zapewnić rozrywkę. Jakieś pomysły?

- Nie chciałabym Cię zmartwić, ale krukoni nie są tacy dobrze w Qudditcha czy jak to się mówi. Zazwyczaj zawsze wygrywa Slytherin lub Gryffindor, o puchonach nigdy nie słyszałam. - powiedziała i napiła się soku
- I sorry, mam lęk wysokości - uśmiechnęła się słodko